poniedziałek, 4 marca 2013

Historia Uli


Ula przesłała historię swojego dwuletniego toksycznego związku, w którym partner znęcał się nad nią psychicznie. Za Jej zgodą, umieszczamy ją, na łamach naszego bloga.

 -----------------------------------------------------
Ponad dwa lata byłam w toksycznym związku, w którym partner znęcał się nade mną psychicznie.


Na początku wszystko wyglądało pięknie. Zakochani byliśmy bardzo. Czułam się jakbym Pana Boga chwyciła za nogi. Zresztą, czekałam na tą miłość wiele lat. Jakoś nigdy nie miałam szczęścia do mężczyzn. Było kilka związków, ale krótkotrwałych. Kiedy spotkałam S. to było jak grom z nieba. Oboje tak czuliśmy. S. był bardzo czuły, wrażliwy, nieba by mi przychylił. Bardzo się starał. Urodziny, Święta, zawsze życzenia na czas. Telefony, godziny spędzone na rozmowach. Coraz częstsze spotkania. W końcu postanowiliśmy zamieszkać razem. 

Pierwsze trzy miesiące były wspaniałe. Jedliśmy sobie niemal z dziubków, do czasu… Wszystko niby było ok, ale gdy się spotykaliśmy w gronie jego znajomych, zawsze musiał przypiąć mi jakąś łatę. Niby wszystko na żarty, ale czułam się nieswojo, gdy np. krytykował mój wygląd albo sposób ubierania się, a koledzy mieli ubaw. I tak coraz częściej. 

W domu było coraz mniej różowo. Zaczął czepiać się moich umiejętności kulinarnych, nie podobało mu się jak nakrywam do stołu, gdy przychodzili goście. Zapomniałam dodać że S. jest osobą odnoszącą spore sukcesy zawodowe, i bardzo w towarzystwie cenioną i lubianą. Jest bardzo towarzyski i ma duże poczucie humoru. Tak więc, gdy przychodzili jego znajomi, musiało wszystko być na tip top. A coraz częściej wg. niego, ja odstawałam od jego znajomych i wychodziło na to, że przynoszę mu wstyd. Byłam mało rozgarnięta, bystrość poniżej normy, elokwencji brak. Naśmiewał się ze mnie, szydził, manipulował. Kłamał w żywe oczy, choć wiedziałam że np. to co mówił, wygląda zupełnie inaczej. Nie dotrzymywał danego słowa, a gdy zwracałam mu uwagę stawał się cyniczny, i z ironią w głosie, wytykał mi brak godności. Byłam coraz bardziej zestresowana , bo wciąż pomimo wszystko kochałam go. Chciałam i starałam się, aby było tak jak dawniej. A niestety było coraz gorzej. Zaczęłam się łapać na tym, że boję się cokolwiek powiedzieć, bo nie wiedziałam jak S. zareaguje na moje wypowiedzi. Nigdy nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. Czy wybuchu złości, czy może delikatności i ciepła. Czasem trzęsłam się, i nie potrafiłam na niczym skupić uwagi, bo całymi dniami rozmyślałam o tym, co mnie dziś czeka. Mój ukochany był albo moim jedynym, albo moim największym wrogiem. W końcu, opowiedziałam mojej przyjaciółce co się ze mną dzieje. Powiedziała abym rzuciła go natychmiast, i wyprowadziła się od S. Jednak gdy wróciłam do domu, momentalnie zapomniałam o wszystkim co przyjaciółka mi doradziła, bo nie potrafiłam po prostu odejść.  


Któregoś dnia zaczęłam przeszukiwać internet, i natrafiłam na artykuł o przemocy psychicznej. To co tam przeczytałam, było tym wszystkim, co sama doznawałam w związku.
 Zdałam sobie już ostatecznie sprawę, że jestem ofiarą a mój ukochany jest moim katem. Niezrównoważonym emocjonalnie, zaburzonym facetem o zerowym poczuciu wartości. Było ciężko, bo kochałam, albo inaczej, uzależniłam się od S. Jedynym ratunkiem dla mnie, było wydostać się z tego emocjonalnego piekła.

Postanowiłam szukać pomocy. Wyprowadziłam się od S. Bolało cholernie. Płacz, nieprzespane noce… to było jak wychodzenie z uzależnienia od narkotyków. Znalazłam  psycholog, u której poddałam się terapii. Były momenty że chciałam wrócić. S. dzwonił, przyjeżdżał, nie dawał spokoju. Obiecywał poprawę. Łamałam się… jednak, miałam kotwicę, w osobie pani psycholog, pomagała mi też przyjaciółka. Było ciężko, jednak nie poddałam się. Walczyłam sama ze sobą długo. Opłaciło się. Dziś mam to już poza sobą. Czasem łezka się zakręci w oku. Sentyment do pierwszych chwil spędzonych z S. pozostał, ale także pozostało wspomnienie udręki, wyzwisk, prania mózgu. Wyszłam z uzależnienia od tej chorej miłości. 

Opisałam swoją historię, aby  dać przykład innym dręczonym Kobietom. Uwierzcie mi, można wyrwać się z toksycznego związku, ale trzeba uzmysłowić sobie, że Wasz partner jest zaburzony, i Was niszczy. Nie pozwólcie na to. Szukajcie pomocy, wśród przyjaciół, rodziny, ale także wśród osób które na co dzień zajmują się zawodowo terapią dla takich kobiet jak ja czy Wy. Trzymam za Was kciuki!

Ula

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz