wtorek, 22 stycznia 2013

ŚWIAT DZIECKA


Autor: Iwona Nowaczyk - Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
www.akademiamotywacji.wordpress.com
                                                                                   


"Mobbing."



W dzisiejszym tekście chciałabym zwrócić uwagę na zjawisko mobbingu.

Możecie zapytać: co ma wspólnego wychowanie dzieci z mobbingiem? Mobbing przecież jest powszechnie kojarzony z zawodową sferą naszego funkcjonowania, a ten tekst miał być o wychowaniu dzieci.

Chciałabym Wam jednak w dzisiejszym tekście pokazać, że mobbing wielokrotnie zaczyna się w domu, a osoba, która w dzieciństwie była poddawana tego rodzaju działaniom, w życiu dorosłym jest idealnym kandydatem do bycia ofiarą mobbingu. Osoba, która w dzieciństwie doświadczyła tego rodzaju przemocy przenosi bowiem wielokrotnie, nieświadomie ten model funkcjonowanie na inne sfery swojego dorosłego życia, zarówno zawodową, jak i prywatną.

Na poziomie świadomym może ona chcieć być silna, odważna, zdecydowana, kochająca, mądra,  jednak w momencie zaistnienia sytuacji podobnej do tej z dzieciństwa, gdy była ofiarą przemocy werbalnej lub  fizycznej,  jej reakcje pozostaną na etapie bezradnego, zastraszonego dziecka. Osoba taka w życiu dorosłym bardzo boi się ocen, boi się porzucenia, odtrącenia, boi się wyrażać własne zdanie, prezentować swoje talenty i umiejętności. Woli stać z boku, niż narazić się na ryzyko porażki, krytyki, osądzania. Boi się ludzi, kontaktów i świata. Jednocześnie taka osoba w przyszłości może stać się mobberem  i zamienić rolę ofiary, na rolę kata. Wiem, brzmi to okrutnie i ... takie też jest.

Słowo "mobbing" wywodzi się od czasownika "to mob" co oznacza w języku angielskim otoczyć, zaatakować, napaść, dokuczać. Ofiara przemocy fizycznej będąc atakowaną, pozbawioną wsparcia, czuje się osamotniona i osaczona, a tym samym bezradna i niezdolna do samoobrony.

Gdy czytamy o taktykach mobbingu, możemy zastanowić się, czy przypadkiem tego rodzaju działania nie są stosowane w naszych domach, wobec naszych dzieci. Do taktyk mobbingu zaliczamy:

·         taktyka upokorzenia czyli nieuzasadniona krytyka, zniesławienie, wyśmianie, nieodpowiednie żarty, obraźliwe gesty, sarkazm, publiczne krytykowanie wyglądu. Zastanów się proszę, czy kiedykolwiek nie użyłeś tej techniki wobec swojego dziecka mówiąc mu np.  "masz 5 lat i jeszcze nie potrafisz zawiązać sznurówek, kiedy ty się wreszcie tego nauczysz", "zobacz Basia jest taka grzeczna i usłuchana, a ty...", "wyglądasz jak strach na wróble", "jak można być takim głupim", "kto widział, żeby w ten sposób robić"...

·         taktyka zastraszania czyli różnego rodzaju ustne groźby, używanie wulgaryzmów, przemocy fizycznej. Zastanów się proszę, czy kiedykolwiek nie groziłeś swojemu dziecku, mówiąc mu np. "zaraz dostaniesz lanie"," wyjdę z domu i już nie wrócę, a ty pójdziesz do domu dziecka", "ty mnie do grobu wprowadzisz", "jesteś tępa, głupia, gruba, beznadziejna, nic z ciebie nie wyrośnie, muszę się za ciebie wstydzić", "dzieci i ryby głosu nie mają" ...

·         taktyka pomniejszania kompetencji -"czy ty nic nie potrafisz dobrze zrobić", "tyle razy ci mówiłam, jak masz to zrobić, a ty nadal robisz źle", "zobacz jaka Basia jest mądra, zna już wszystkie literki, a z ciebie taki osioł"...

·         taktyka izolacji - "idź do swojego pokoju i nie pokazuj mi się na oczy", "nie pójdziesz dzisiaj na plac bawić się z dziećmi", "natychmiast do łóżka" ...

·         taktyka poniżania - "ale z ciebie fajtłapa", "do niczego się nie nadajesz, nawet tak prostej rzeczy nie potrafisz samodzielnie zrobić"...

·         taktyka utrudniania wykonania pracy - "miałaś posprzątać pokój, a to jest jeszcze nie zrobione i to i to...", "pośpiesz się zostało ci już tylko 5 minut, jeśli nie zdążysz masz szlaban na bajki"...

Zastanówmy się proszę: Po co i dlaczego stosujemy tego rodzaju taktyki wobec naszych dzieci? W jaki sposób to ma pomóc naszym dzieciom? Czy, gdy ktoś na nas krzyczy, mamy większą motywację do pracy, pomaga nam to w jakikolwiek sposób?

Kiedyś, gdy zapytałam pewną panią, dlaczego tak krytykuje swoje dziecko usłyszałam odpowiedź, że "dzięki temu ona przygotowuje je na przyszłość. Świat jest zły, w szkole z pewnością wielokrotnie spotka się z krytyką i będzie potrafiło sobie z nią radzić". Wątpię w skuteczność tej metody, bowiem nasze reakcje z dzieciństwa zachowują się w pamięci komórkowej naszego ciała i naszego umysłu podświadomego i moim zdaniem,  dziecko reagujące strachem, przerażeniem, niepewnością na krytykę w wieku 4,8 lub 12 lat, będzie w ten sam sposób reagować w wieku lat 18, 25  czy nawet 50.

Niektórzy mówią, że to jest właśnie "wychowanie"Czy zastanawialiście się kiedyś, co tak naprawdę oznacza to słowo.


                                                                                                 

Autor: Iwona Nowaczyk - Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
www.akademiamotywacji.wordpress.com
                                                                                        

"Wychowanie."



Czy zastanawialiście się kiedyś co tak naprawdę oznacza słowo "wychowanie"?

 Zgodnie z definicją znalezioną w encyklopedii PWN wychowanie to: 

·         "Współczesne wychowanie jest traktowane jako całokształt procesów i oddziaływań zachodzących w toku wzajemnych relacji między dwiema osobami, pomagających im rozwijać własne człowieczeństwo. Zakłada ono uznanie i afirmację wolności, dzięki której obie strony interakcji mogą ujawniać i urzeczywistniać wobec siebie wartości nadające sens ich życiu. W tak rozumianym wychowaniu nie ma wychowawców i wychowanków, ale są spotykające się ze sobą osoby, które obdarowują się swoim człowieczeństwem. Aby to się mogło dokonać, muszą one wzajemnie otworzyć się na siebie, uznać własną wolność i godność, a także okazać autentyczność, poczucie odpowiedzialności, zaufanie i empatię. Wychowanie jest więc dialogiem między osobami, a zatem zakłada wymienność ról: mówienia i słuchania, dawania i brania, czy też oferowania i asymilowania.

·         W świetle najnowszych badań nad istotą pojęcia wychowanie można doszukiwać się jego znaczenia w wyrazie chowanie rozumianym jako skrywanie, czyli chowanie czegoś przed kimś. Połączenie tego pojęcia z prefiksem wy- generuje jego nowy sens, nawiązujący do etymologii słowa edukacja, gdzie wychowanie jest „wydobywaniem” na jaw tego, co jest chowane. Wychowanie staje się wówczas umożliwieniem dostrzeżenia tego, co skrywa natura ludzka, co jest jej duchowym bogactwem, potencjałem, dzięki czemu człowiek może stać się osobą świadomie realizującą się w życiu."
·          
Dla mnie osobiście w tej definicja najważniejsze jest to, że wychowanie to proces obustronny, nie ma podziału na wychowanka i wychowawcę, czy też dziecko i rodzica, tradycyjnym rozumieniu, dziecko - jako osobą, która musi się uczyć i rodzic - jako osoba, która już wszystko umie. Podczas tego procesu obie strony uczą się, obie strony poznają się wzajemnie,  obie strony obdarzają się zaufaniem i dają sobie prawo do wolności i godności. Proces wychowania naszych dzieci jest również doskonałą okazją do wychowywania nas samych. Jak wiemy dzieci uczą się poprzez naśladowanie, naśladują nasze gesty, nasze słowa. Jeśli chcemy, aby dziecko wykształciło w sobie jakąś cechę, jakąś umiejętność warto abyśmy my sami tę cechę w sobie posiadali.
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko było uśmiechnięte i radosne, sami tacy bądźmy.
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko było przedsiębiorcze, pokażmy mu jak być takim człowiekiem.
Jeśli chcemy, aby nasze dziecko mówiło biegle po angielsku, uczmy się razem z nim.

Drugi człon tej definicji jest dla mnie osobiście jeszcze ważniejszy. Wychowanie jako wydobywanie tego co w naszym dziecku jest najważniejsze, odkrywanie jego własnego potencjału i możliwości.

Można zauważyć jednakże, że w naszym społeczeństwie indywidualność jest blokowana, tłamszona i  nie zachęca się dzieci do kreatywnego myślenia, do rozwijania własnych pomysłów i zainteresowań. Odpowiedzi na testach muszą być zgodne z kluczem i jeśli danej odpowiedzi nie ma w kluczu, to dziecko mimo, iż odpowiedziało dobrze, dostaje ocenę niedostateczną. Jako przykład mogę podać pytanie na teście w klasie 3 (lub 4). Moja córka miała odpowiedzieć na pytanie o wykorzystanie zwierząt domowych. Podała na przykładzie psa, że odpowiednio wyszkolony pies może być pomocnikiem osoby niepełnosprawnej np. niewidomej. W związku z tym, iż odpowiedzi tej nie było w kluczu, pytanie nie zostało jej zaliczone.

Zamiast stawiać na indywidualność obecna edukacja szkolna nastawiona jest na naśladownictwo. Na dzieciach wywiera się presję, aby były kimś innym niż są, aby spełniały czyjeś oczekiwania, wyobrażenia, porównuje się je z innymi dziećmi. Zapomina się o tym, że każde dziecko jest inne, wspaniałe, niepowtarzalne. Każde dziecko jest Cudem tego świata, a naszym zadaniem jest towarzyszyć mu w pierwszych latach jego życia, tak aby gdy wkroczy w dorosłość, miało w sobie siłę do realizacji własnych marzeń. Własnych... nie naszych (rodziców, babć, dziadków). Dziecko nie jest naszą kopią, nie ma spełniać naszych oczekiwań, naszych niespełnionych marzeń, aspiracji, czy też służyć nam pomocą na starość. Dziecko nie jest naszą własnością.

W wychowaniu dzieci ważny jest język, słowa jakie do nich mówimy ... ale o tym już w następnym tekście :)

                                                                                                                      




Autor:Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
www.akademiamotywacji.wordpress.com
                                                                                            

"Słowa, słowa, słowa ..."



- Ależ z ciebie ciamajda - powiedziała Królowa do swojego syna Księcia.
- Z tobą, tak samo jak z twoim ojcem nie można o niczym porozmawiać - dodała po chwili
- zaraz pójdę i sobie coś zrobię - połknę łyżeczkę, albo gwoździk - powiedział rozkapryszony Książę, gdy Król i Królowa nie zgodzili się na małżeństwo z wybranką jego serca

... możecie zapytać: ale o co chodzi?

To tylko kilka fragmentów z przedstawienia na którym byłam z moimi córkami. Przedstawienie samo w sobie było bardzo ciekawe i dzieci bawiły się doskonale. Przypuszczam, że poza mną, mało kto zauważył, te "niewinne" dialogi. Celowo używam słowa "niewinne" ponieważ twórca scenariusza z pewnością nie zdawał sobie sprawy z tego, jak takie słowa mogą się programować w umyśle naszych dzieci. 

Powyższy przykład nie jest odosobniony. Często mówimy fatalnym językiem do naszych dzieci, mówimy źle o naszych dzieciach, przypinamy im łatki, których trudno się pozbyć, nawet w  dorosłym życiu. Podczas ostatniego happeningu naszego przedszkola, gdy dzieci malowały obrazki, do grupy naszych przedszkolaków podeszła babcia z dwójką dzieci. Kreda, którą babcia  podawała dziewczynce upadła, a babcia powiedziała do wnuczki "ależ z ciebie fajtłapa, czy ty nic nie potrafisz dobrze zrobić". Wiecie jak zareagowałam?... nie zrobiłam nic... stałam, jak ten słup soli i nie powiedziałam ani słowa. Dlaczego zabrakło mi odwagi, aby stanąć w obronie tej małej dziewczynki?
Dziś zareagowałabym zupełnie inaczej, ale wówczas nie zrobiłam nic. Obawiałam się, że kobieta nie zrozumie o co mi chodzi. Wolałam pozostać głucha niż zareagować i narazić siebie na krytykę ze strony tej starszej pani.

Ktoś może powiedzieć, ale o co chodzi, przecież nic takiego się nie stało, dziewczynka nie płakała, nikt jej nie uderzył. Przecież to tylko słowa... ale słowa mają ogromną moc - mogą ranić dużo bardziej niż fizyczny dotyk. Słowa pozostają w pamięci na długie lata. Wg ostatnio przeprowadzonych badań - takie słowa jak "kretyn, idiota, głupek" - słyszy ponad połowa dzieci i nastolatków w Polsce. Problem przemocy werbalnej jest u nas całkowicie marginalizowany i dlatego cieszę się z powstania akcji "Słowa ranią na całe życie" zorganizowanej przez Fundację Dzieci Niczyje i Agencję Reklamową Publicis. Dla mnie spot reklamowy tej kampanii jest tak  "mocny" (http://www.youtube.com/watch?v=eqzi-YZEaCI ), że mogłam go przesłuchać tylko raz.  Nie potrafiłabym mówić takim językiem do moich córeczek i jest mi niezmiernie przykro, że są dzieci, które słyszą takie słowa na co dzień. 

Powyższa historia z babcią dużo mnie nauczyła. Nie można być obojętnym na przemoc werbalną wobec nikogo, a tym bardziej wobec małych dzieci, które nie mają możliwości obrony. Często słyszę, że dzisiejsze dzieci są złe, rozwydrzone... ale od kogo one się tego uczą? Niestety, od nas dorosłych...

Dlatego namawiam wszystkich rodziców do zwrócenia uwagi na to jak mówimy do naszych dzieci. Szanujmy nasze dzieci, mówmy do nich wzmacniające je słowa, chwalmy je, doceniajmy je, nie podcinajmy im skrzydeł. Nieważne, że nie zmienimy całego świata. Ważne, że możemy zmienić świat naszych dzieci.  Nie zmienimy całego świata w jednym pokoleniu, ale możemy zmienić życie naszych dzieci, wnuczątMożemy dziś zasiać odpowiednie ziarna, dzięki którym w przyszłości otrzymamy owoce szacunku, miłości, dobroci, wzajemnej pomocyZwracajmy uwagę na słowa :)


                                                                                                      

Autor:  Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
                                                                                               

"Takie sobie rozważania o byciu mamą"

„Będę mamą, będę tatą … i co dalej?”.  Zostanie rodzicem to najważniejszy moment w naszym życiu. Moment od którego  nic już nie będzie takie jak przedtem. To chwila od której odpowiedzialni jesteśmy nie tylko za siebie, ale również za tego małego człowieczka, który dzięki nam i naszej miłości przyszedł na światTo wspaniały moment, kiedy możemy zmienić nasze dotychczasowe życie i przeorganizować je na nowo. Możemy uczynić je pełniejszym, lepszym, ale przede wszystkim bardziej świadomym.
Jest to doskonały czas, aby spojrzeć na nasze życie z zupełnie innej perspektywy. Warto zastanowić się jaki model macierzyństwa i ojcostwa istniał w naszej rodzinie. Czy wartości, które otrzymaliśmy od naszych rodziców są wartościami, które chcemy przekazać naszym dzieciom. Warto zastanowić się jakim chcę być rodzicem, jaką chcę być mamą, jakim chcę być tatą?
CHCĘ – bardzo ważne słowo. Tylko i wyłącznie od nas zależy, jakimi będziemy rodzicami.  Dzięki świadomości błędów popełnionych przez naszych rodziców możemy ich uniknąć. Możemy sami dokończyć nasz proces wychowania i ukształtować siebie takimi jakimi chcemy być.
Jeśli  chcemy, aby nasze dziecko było zadowolone z życia – warto abyśmy najpierw zatroszczyli się o siebie. Uważam, że spełnieni życiowo rodzice, żyjący w harmonii ze światem, sobą, swoimi marzeniami i pragnieniami , mogą  dać dziecku duże poczucie bezpieczeństwa oraz oparcie niezbędne w jego rozwoju. Jeśli zaniedbamy siebie, nasz  związek, nasze marzenia prędzej czy później obróci się to przeciwko naszemu dziecku.
Sama w moim pierwszym macierzyństwie popełniłam wiele błędów. Byłam mamą na odległość, moje dziecko widywałam jedynie wieczorami i czasem w weekend. Nie umiałam cieszyć się macierzyństwem, nie umiałam bawić się z moim dzieckiem. Jak miałam wolny weekend myślałam głównie o tym co mam do nadrobienia  i automatycznie wykonywałam te czynności. Zabrakło czasu na uśmiech i wspólną zabawę. Potem urodziłam drugie dziecko i … do pracy wróciłam już 2 godziny po porodzie. Byłam jedyną matką na porodówce z laptopem i komórką rozdzielającą obowiązki współpracownikom. Nie miałam typowego urlopu macierzyńskiego … ale uwielbiałam takie życie. Spełniałam się w pracy, czułam, że się rozwijam, że to co robię ma sens i jest ważne. Pamiętam, jak na roczku Maleństwa wszyscy życzyli nam powiększenia rodziny. Takie typowe życzenia, „no to teraz brakuje wam już tylko syna”. Życzenia rodzinki  spełniły się bardzo szybko  i już kilka miesięcy później na świecie pojawiła się Emilka. Cudowne, wiecznie uśmiechnięte Stworzonko, które swoim uśmiechem rozwesela cały świat. Pamiętam walkę o jej życie i zdrowie, 5 miesięcy leżałam przykuta do łóżka i liczyłam każdy dzień do 26 tygodnia ciąży. Wiedziałam, że jak przetrwamy do 26 tygodnia to jest szansa, że przeżyje. Udało się dotrwać do 38 … wygrałyśmy.
Dziś z perspektywy czasu inaczej oceniam macierzyństwo. Wcześniej jako "typowa karierowiczka" nie doceniałam go, nie rozumiałam tego jak ważna jest obecność mamy w pierwszych latach życia dziecka. Dziś już wiem, że w życiu jest zarówno czas na pracę, jak i na wychowanie dzieci. Wiem, że w dzisiejszych czasach dla wielu osób macierzyństwo, rodzina nie są "trendy". Gonimy za gadżetami, za elektronicznymi zabawkami, mówimy, że to dla dobra naszego dziecka ... ale czy tak jest istotnie? Dla mnie decyzja o czasowej rezygnacji z pracy zawodowej była najtrudniejszą decyzją w życiu. Oznaczała ogromną zmianę, ale nie żałuję jej. Mam ogromne szczęście do ludzi, jak Maluszki podrosły znalazłam dla nich wspaniałą nianię Anię, którą pokochały od pierwszego wejrzenia, a potem cudowne przedszkole (www.przedszkole-zoo.pl)  w którym moje dzieci czują się szczęśliwe.
Chciałabym, aby było więcej szczęśliwych, uśmiechniętych mam. Jeśli my będziemy szczęśliwe to nasze dzieci również :). Jak powiedział Albert Schweitzer  "Szczęście to jedyna wartość, która się mnoży, jeśli się ją dzieli."

                                                                                                        


Autor: Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
                                                                               


"Nadopiekuńczość"

Do napisania dzisiejszego tekstu zainspirowała mnie poniższa historia.
"Mistrz zen poprosił ucznia, by zajął się uprawą pola ryżowego. Przez pierwszy rok uczeń dbał, by na polu nie zabrakło wody. Ryż dobrze wyrósł, a zbiory były obfite.
W drugim roku mężczyzna postanowił, że na polu rozsypie nawóz. Ryż rósł jak na drożdżach, a żniwa były jeszcze większe. W następnym roku dodał jeszcze więcej nawozu.
Tym razem roślin wyrosło wprawdzie więcej, ale były małe i słabe.
- Jeśli zwiększysz ilość nawozu, nie zbierzesz już nic- rzekł mistrz - Udzielając komuś niewielkiej pomocy wzmacniasz go. Ale pomagając z całych sił, tylko go osłabiasz. (Paulo Coelho)

Jak każda mama chciałabym, aby moje córki zawsze były szczęśliwe i uśmiechnięte, aby nigdy nie doświadczyły rozczarowania, bólu i łez. Wiem jednak, że aby wzrastać trzeba umieć pokonywać barieryChoć czasem jest to trudne i chcielibyśmy oszczędzić naszym dzieciom tych przykrych doświadczeń to wiem, że dzięki nim kształtują one swoją osobowość, swój charakter, swoje życie. Wszystko zaczyna się od małych kroków, małych decyzji, które podejmujemy każdego dnia.

Choć czasem szybciej i prościej byłoby zrobić coś za dziecko, to uważam, że warto jednak poświęcić te przysłowiowe 5 minut i pozwolić dziecku na samodzielne działanie. Poświęcając teraz kilka minut na nauczenie dziecka nowej umiejętności, nowego zachowania, w przyszłości zaoszczędzimy sporo czasu. Pozwólmy naszym dzieciom na samodzielne ubranie bucików, szalika, czapeczki. Nieważne, że czapeczka jest krzywo, a szalik dziwnie się podwinął. Nieważne, że prawy bucik jest na lewej stópce. Doceńmy starania naszych dzieci. Nawet jeśli widzimy te niedociągnięcia pochwalmy je za samodzielne działanie. Chwalmy je, dzięki temu one nabierają chęci do dalszych działań. Jeśli bucik prawy jest na lewej stópce powiedzmy: super, że sama założyłaś buciki, ale może wygodniej ci będzie jak je zamienisz. Może się zdarzyć, że dziecko nie będzie chciało zamienić bucików, nie starajmy się wówczas zamienić bucików na siłę. Uszanujmy wybór naszego dziecka i  pozwólmy mu wtedy ponieść konsekwencje swojego działania. Nic mu się nie stanie jeśli raz pójdzie z zamienionymi bucikami. W żadnym wypadku nie wolno nam naśmiewać się z dziecka i krytykować go.

Ostatnio byłam świadkiem jak mama ubierała w pociągu 9 letniego syna. Ten 9 letni chłopiec nie potrafił sam zawiązać szalika. Próbował, ale mama nie dała mu nawet szansy dokończyć. Już przy nim była i sama zawiązała szalik na szyi swojego syna. W czasie tej czynności niestety powiedziała do niego: "daj ja zrobię to za ciebie, ty nigdy nie potrafisz dobrze zawiązać szalika. Z twoim bratem nigdy nie było takich problemów, a tobie nawet to nie wychodzi". Z całą pewnością ta mama nie zdawała sobie sprawy, że udzielając niewielkiej pomocy, wzmacniamy nasze dziecko. Pomagając za bardzo osłabiamy je. Nie zdawała sobie również sprawy z tego, że słowa mogą ranić. Oczywiście był to jedynie jakiś wycinek rzeczywistości, ale wycinek który pokazał mi / uświadomił jakie błędy  popełniają rodzice nieświadomie w stosunku do swoich dzieci. W jednym zdaniu tej mamy zauważyłam trzy podstawowe błędy:

1) daj zrobię to za ciebie - w konsekwencji dziecko uczy się, że zawsze będzie, ktoś, kto będzie robił coś za niego. Uczy się, że nie musi samodzielnie działać.
2) ty nigdy nie potrafisz - wypowiadając takie słowa mama podważyła  wiarę dziecka  we własne umiejętności. W konsekwencji dziecko w obawie przed krytyką może blokować się przed samodzielnym działaniem. Może nie chcieć podejmować nowych aktywności.
3) porównywanie z innymi dziećmi - mama zapewne chciała wywołać w dziecku poczucie winy i zachęcić do działania, ale w konsekwencji porównywanie z innymi dziećmi może w tym chłopcu doprowadzić do zaniżenia jego poczucia własnej wartości oraz wpłynąć na jego relacje z bratem w  dorosłym życiu.


Wielu rodziców chce jak  najdłużej uchronić swoje dziecko przed wejściem w dorosłość. W konsekwencji w dzisiejszym społeczeństwie mamy ogromną ilość dorosłych mężczyzn i kobiet, którzy są uzależnieni od swoich rodziców.  To uzależnienie nie powstało nagle, doprowadziły do niego właśnie te małe decyzje, te małe wybory, które podejmujemy każdego dnia.

Dlatego uważam, że warto czasem trochę przystanąć w naszej codziennej gonitwie i zastanowić się, czego chcę nauczyć moje dziecko. Co warto, aby ono umiało, aby potrafiło dać sobie radę w życiu. Uczmy dzieci samodzielności, uczmy je podejmować własne decyzje, ale jednocześnie róbmy to mądrze.  Pozwólmy dzieciom działać samodzielnie, popełniać błędy i uczyć się na nich.


                                                                                                         

 Autor:
Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki 
                                                                               


Dzieci są jak motyle…

   Dziś na początek, krótka opowieść o staruszku obserwującym motyla.

„Pewnego dnia staruszek siedział i obserwował jak motyl próbuje wydostać się z kokonu. Po wielu godzinach patrzenia jak owad próbuje wydostać się z kokonu postanowił mu pomóc. 

Pomyślał: „Ten owad nie ma dość siły, nie uda mu się wyjść z kokonu. Pomogę mu!”

Przyniósł więc małe nożyczki i rozciął nimi ścianki kokonu. Motyl wówczas z łatwością się wydostał. Staruszek dalej go obserwował, oczekując, że uwolniony owad rozłoży skrzydła i wzniesie się w powietrze. Jednak nie doczekał się tego, motyl pełzał po ziemi i tak już poruszał się do końca życia. Stało się tak ponieważ staruszek nie wiedział, że usiłując wydostać się z kokonu motyle kierują potrzebną energię z tułowia do skrzydeł, tak że po uwolnieniu skrzydła mają dość siły żeby latać. Mając dobre intencje w rzeczywistości staruszek jednak nie pozwolił motylowi przejść potrzebnego procesu walki, wysiłku, aby motyl był w stanie wykształcić swoje pełne zdolności do lotu.”

   Nasze dzieci są jak cudowne motyle, a my rodzice nieraz zachowujemy się jak ten staruszek. 

Mając dobre intencje, chcemy ochronić nasze dzieci przed niepowodzeniem, przed rozczarowaniem, przed błędami, przed bólem. Dlatego często wyręczamy je, pomagamy im, robimy za nie rzeczy, które one same potrafiłyby zrobić. Pomagamy dzieciom ponieważ chcemy oszczędzić im trudności, wysiłku, walki. Jesteśmy jak ten staruszek, nieświadomie zabieramy naszym dzieciom możliwość sprawdzenia siebie, dania z siebie wszystkiego, aby mogły w pełni odkryć drzemiący w nich potencjał.

Jeśli dzieci nie poznają niepowodzenia, rozczarowania, bólu i nie popełnią błędu, nie będą miały możliwości poznania radości i szczęścia jakie daje możliwość  obserwacji świata z pozycji latającego motyla. Pozostaną na zawsze w pozycji chodzącej larwy. Wiem, brzmi to okropnie, ale tak też jest. Pozostać na pozycji larwy, gdy ma się w sobie potencjał motyla jest okropne. 

Tutaj nasuwa mi się kolejna refleksja: iluż z nas rodziców pozostało na pozycji larwy? Iluż z nas miało wielkie plany, chciało zdobyć świat, ale potem szarość dnia codziennego przesunęła nasze marzenia na pozycję „kiedyś, pewnego dnia będę…”. Tylko, że ten dzień nigdy nie nadejdzie, jeśli już dziś nie zrobimy choć jednego małego kroku w kierunku realizacji marzeń. Nie zatrzymamy się na chwilę i nie zadamy sobie pytań: Jakie ja właściwie mam marzenia? Do czego w życiu dążę? Co daje mi prawdziwą radość, wolność, satysfakcję? Kim jestem i kim chcę być?”

Bycie rodzicem to nie tylko zadbanie o takie potrzeby dziecka jak jedzenie, sen, zabawki, edukacja. To o wiele trudniejsze zadanie i dużo większa odpowiedzialność. Odpowiedzialność za tworzenie nowego człowieka. My jako rodzice mamy największy wpływ na nasze dziecko. Ono uczy się poprzez naśladowanie nas. Powtarza nasze działania i to od nas zależy jakim w przyszłości będzie człowiekiem. Jeśli chcemy, aby nasze dziecko było dobrym, odnoszącym sukcesy człowiekiem warto abyśmy sami tacy byli. Jeśli jeszcze tacy nie jesteśmy to nic straconego. Wychowując dziecko, mamy doskonałą okazję, aby wychowywać również siebie.
Mamy prawdziwą okazję stać się takimi osobami jakimi zawsze chcieliśmy  być. Mamy okazję, aby zacząć realizować swoje marzenia, pragnienia, aby wyrwać się z kołowrotka chomika w którym być może tkwimy od lat. Chomik biegając w kółko nie zmienia swojej pozycji i my nieraz działamy tak samo. Podejmujemy wiele aktywności, tracimy masę energii - mając nadzieję, że tym razem dotrzemy do mety, że osiągniemy sukces. Ale nie tędy droga, w kołowrotku chomika nie ma mety. Teoretycznie jest on bezpiecznym miejscem, wiemy co nas czeka, co może nam zagrażać, ale czy o takie życie nam chodzi? Czy chodzi nam w życiu jedynie o bezpieczeństwo, o chronienie naszych dzieci i siebie przed … no właśnie przed czym ?
Jak napisał Paulo Coelho Statek jest bezpieczny, kiedy stoi w porcie, lecz nie po to buduje się statki.”.
Pozwólmy naszym dzieciom być pięknymi motylami, pokażmy im jak piękny jest świat widziany oczami latającego motyla :).

                                                                                                      




 Autor: Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
                                                                                    

Mamą być…

   Czasem zastanawiam się, co chcę przekazać moim dzieciom? Co jest tak naprawdę w życiu ważne? Jakie wartości warto im przekazać, aby na ich fundamencie potrafiły zbudować własne szczęście? Tak, właśnie szczęście jest dla mnie wartością nadrzędną.  
Nieważne kim będzie moje dziecko, nieważne jaki będzie wykonywało zawód. Ważne, aby było w życiu szczęśliwe. Aby potrafiło samo w sobie, niezależnie od sytuacji, osób i okoliczności znaleźć szczęście. Aby nie uzależniało swojego szczęścia od opinii innych osób na swój temat.
Chcę aby moje córki były wolne i niezależneAby miały marzenia i z odwagą je realizowały 
Aby wiedziały, że marzenia nie mają ograniczeń, że nikt nie może złamać ich wiary we własne możliwości. Aby umiały przejść od etapu marzeń do etapu ich realizacji.
Chcę pokazać im, że każde marzenie ma szansę realizacji, pod warunkiem, że odważymy się i zrobimy pierwszy krok, a później następny i następny.
Chcę być mamą, która pokaże dzieciom świat, która pokaże dzieciom, że świat nie kończy się na miejscu w którym mieszkamy, do którego jeździmy na wakacje.
Chcę pokazać im, że świat jest cudownym miejscem, a my mamy niesamowicie wielkie szczęście, że urodziliśmy się w Polsce.
Chcę pokazać im, że to one same będą mogły wybrać miejsce, kraj, kontynent w którym zamieszkają i będą szczęśliwe.
Chcę być mamą, która stworzy dzieciom możliwości do odkrycia ich własnych pasji, marzeń. Która będzie je wspierała na drodze ich realizacji, zachęcała do podjęcia działania, ale również da prawo do popełnienia błędu i wyciągnięcia wniosków.
Chcę być mamą , która pokaże dzieciom, że problemy są jedynie wyzwaniami z którymi można sobie poradzić, że nie warto przed nimi uciekać, bowiem często strach, który odczuwamy to jedynie nasza wyobraźnia.
Chcę być mamą z której dzieci będą dumne. Która nie tylko mówi, ale również działa. Spełnia swoje marzenia, pokonuje swoje własne strachy, która robi to co kocha i w co wierzy, która sama się nie poddaje, a przeszkody, traktuje jak wyzwaniaChcę być przykładem dla moich dzieci. Chcę być przykładem wolnej i niezależnej kobiety, która znalazła swoje szczęście w możliwości realizowania własnej pasji.
Chcę pokazać im, że rodzina jest najważniejsza, że ludzie których spotykamy, firmy w których pracujemy będą się zmieniać, a rodzina zawsze będzie ta sama i wsparcie jakie daje jest nieporównywalne z niczym innym.
Chcę aby w przyszłości moje córeczki potrafiły stworzyć taki dom w jakim dorastają. Dom w którym jest wzajemna miłość, akceptacja, szacunek, spokój, nie ma krzyków, kłótni, gdzie każdy ma dla każdego czas, gdzie wspólnie wykonujemy obowiązki, aby razem wspólnie móc się bawić. Chcę aby moje córki były dla siebie wzajemnym oparciem i już teraz widzę, że tak się dzieje. Widzę, jak bardzo one są za sobą, jak jedna drugiej pomaga, pociesza, przytula, całuje. Fajnie jest móc każdego dnia patrzeć na swoje dzieci i podziwiać je. Podziwiać je z całego serca i dziękować za wspaniały dar jakim one są.


                                                                                                                    



 Autor: Iwona Nowaczyk-Krajewska
mama Julki, Sonii i Emilki
www.akademiamotywacji.wordpress.com
                                                                                                   


„Dzieci widzą, dzieci robią…”

Jakże rzadko my jako rodzice zdajemy sobie sprawę z tego, że nasze zachowanie w bezpośredni sposób wpływa na zachowanie naszych dzieci. Dzieci są bacznymi obserwatorami rzeczywistości i uczą się poprzez naśladowanie. Uczą się naśladując nasze gesty, powtarzając nasze słowa. Dzieci na początkowym etapie życia nie mają możliwości rozróżnienia zachowania, nie wiedzą co jest dobre, a co jest złe. Dzieci ufają swoim rodzicom i wierzą, że to co widzą, słyszą jest właściwe i dobre.

Do napisania tego artykułu zainspirował mnie poniższy film na youtube.


Często słyszy się narzekania na dzisiejsze dzieci i młodzież. Ludzie mówią, że są one krnąbrne, nieposłuszne, agresywne, złe… Słyszy się dużo złych słów o dzieciach. Nikt jednak z tych krytykujących osób nie poczuwa się do odpowiedzialności za tego rodzaju zachowania swoich dzieci. Często słyszę, „no, ale ja mu przecież mówiłem, że (np.) palenie papierosów jest złe…” Słowa słowami, a oczy oczami. Słowa nic nie znaczą, jeśli za nimi nie idzie zachowanie. Cóż z tego, że mówiłeś, jeśli sam paliłeś. W oczach dziecka jesteś osobą niewiarygodną, niespójną. Dlaczego dziecko miałoby tobie uwierzyć, że takie zachowanie jest złe, jeśli ty sam je cały czas powtarzasz?


Czy jak ostatnim razem nakrzyczałeś/łaś na swoje dziecko, zastanowiłeś/łaś się co ono czuje? Czy zastanowiłeś/łaś się, jaki ten krzyk może mieć wpływ na jego późniejszy rozwój emocjonalny. Twój cel na poziomie krótkoterminowym został zaspokojony - zastraszone dziecko zachowało się zgodnie z twoją oczekiwaną reakcją. Ale na poziomie długoterminowym  ten krzyk może mieć dużo poważniejsze konsekwencje – dziecko uczy się warunkowej miłości,  traci swoje poczucie bezpieczeństwa, osobistej godności i szacunku.

Dlatego zanim następnym razem nakrzyczysz na swoje dziecko – powiedz STOPPomyśl, co ty byś czuł/a, gdyby ktoś w ten sam sposób nakrzyczał na ciebie. Wyobraź sobie, że słowa te wypowiada do ciebie twój szef, małżonek lub inna osoba. Wyobraź sobie siebie w pozycji twojego dziecka, przyjmij postawę, jaką przyjmuje twoje dziecko, gdy na nie krzyczysz. Motywuje cię taki krzyk? Masz dzięki temu ochotę wykonać zadanie prawidłowo?

A teraz zatrzymaj się na chwilę i wyobraź sobie, że twój szef, małżonek lub inna osoba mówi do ciebie w następujący sposób. Mówi wprawdzie, że zadanie zostało wykonane nieprawidłowo, że popełniłeś/łaś błąd, ale jednak docenia twoje zaangażowanie, twoje cechy osobiste. Wierzy, że następnym razem, dzięki temu doświadczeniu, będziesz potrafił/a wykonać zadanie prawidłowo. Co teraz czujesz? Masz ochotę nie zawieść pokładanego w tobie zaufania? Masz ochotę poprawić zadanie? Twoje dziecko czuje dokładnie to samo co ty.

Rodzice często zrzucają odpowiedzialność za wychowanie swoich dzieci na szkołę. Łatwiej jest zrzucić odpowiedzialność na innych, dużo trudniej zauważyć swój błąd i przyznać się do niego.  Dużo trudniej spojrzeć na siebie w lustrze i zastanowić się, jak bardzo moje zachowanie wpłynęło na zachowanie mojego dziecka. Dużo prościej powiedzieć, że to szkoła, koledzy są źli. Ale czy tak jest naprawdę? Czy inne dzieci mają w sobie taką siłę, aby zniweczyć to wszystko dobre co my przekazaliśmy dzieciom na początkowym etapie życia? Czy jeśli dziecko ma wpojone w sobie odpowiednie wartości, będzie działać wbrew nim tylko po to, aby uzyskać akceptację grupy? Moim zdaniem nie. Jeśli dziecko będzie znało swoją wartość, nie będzie szukać akceptacji w grupie poprzez łamanie zasad wyniesionych z rodzinnego domu. Jeśli spotkamy się z takim zachowaniem zastanówmy się, gdzie my sami nieświadomie popełniliśmy błąd. Może zabrakło czasu na rozmowę. Może kolejny odcinek serialu był ważniejszy niż problemy naszego dziecka. Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem i miałam jakiś problem, to moja mama mówiła  „ach, dziecko, jakie ty tam możesz mieć problemy. Dorośniesz, to dopiero zobaczysz co znaczą problemy”.  Ale ja na moim ówczesnym poziomie świadomości nie potrafiłam sobie z nimi radzić, te problemy mnie przerastały, zamykałam się w sobie. Wiem jak bardzo to zachowanie wpłynęło na mój rozwój emocjonalny i dlatego staram się wychowywać moje dzieci świadomie, pamiętając, że uczą się one poprzez naśladowanie.

Mahatma Gandhi  powiedział „bądź zmianą, którą pragniesz  ujrzeć w świecie zewnętrznym”. Bardzo podobają mi się  te słowa i dlatego staram się zgodnie z nimi żyć i wychowywać moje dzieci. Wierzę, że świat jest ogromnym lustrem i odbijają się w nim nasze emocje. Chcąc, aby w moim życiu było więcej miłości, radości i słońca muszę sama emitować te uczucia do świata, a wtedy one jak w magicznym lustrze wrócą do mnie. Tego samego uczę również moje dzieci „bądź zmianą, którą pragniesz  ujrzeć w świecie zewnętrznym”.


                                                                                                                  


 Autor: Iwona Nowaczyk-Krajewska
Mama Julki, Sonii i Emilki
                                                                                      

"O komunikacji słów kilka ..."


Dobra komunikacja z dzieckiem, to problem z jakim często zmagają się rodzice. Obecne tempo życia powoduje, że coraz mniej czasu spędzamy z naszymi dziećmi. A gdy z nimi jesteśmy... to tak jakby nas nie było. Fizycznie jesteśmy z nimi, ale nasze myśli błądzą gdzieś daleko. Słyszymy nasze dzieci, ale ich nie słuchamy.

W wielu rodzinach główną rolę wychowawczą wziął na siebie ... telewizor. Ten duży plastikowo-szklany  przedmiot jest często jedynym towarzyszem naszych dzieci. Po przyjściu z przedszkola, szkoły włączamy go automatycznie i tak już gra do wieczora. Dzieci patrzą na te migające obrazki, oglądają sceny, których nie rozumieją... a my rodzice jesteśmy "szczęśliwi" ponieważ mamy chwilę czasu/spokoju dla siebie. Nie zastanawiamy się, jakie ta chwila może mieć następstwa w przyszłości.


Badania potwierdzają, że m.in. oglądanie telewizji może mieć istotny wpływ na zwolnienie tempa uczenia się naszych dzieciJest to widoczne już w najmłodszych klasach podstawówki. Dzieci nie są bowiem przyzwyczajone do mówienia, nie potrafią wyrażać swoich myśli, a ich zasób słownictwa jest bardzo ubogi. W przypadku starszych dzieci rolę telewizora przejmuje na siebie komputer. Często nastolatki wolą spędzać czas w wirtualnym świecie, zamiast na rozmowie i zabawie ze swoimi rówieśnikami. Wybierają również komunikację pisemną za pośrednictwem czatu, SMS-a, zamiast komunikacji werbalnej.

Często jest tak, że my rodzice słyszymy nasze dzieci, ale ich nie słuchamy. Słyszymy jakieś słowa, ale nie wsłuchujemy się w to co dziecko chce nam przekazać. Zapominamy jak ważna jest komunikacja w naszym życiu. Komunikacja polegająca na mówieniu i na słuchaniu. Warto poznać zasady dobrej komunikacji i nawet jeśli wcześniej ich nie znaliśmy i popełniliśmy wiele błędów, to warto poznać je teraz  i zacząć stosować w codziennym życiu. Jak powiedziała Maria Robinson "Nikt nie może cofnąć się w czasie i napisać nowego początku, ale każdy może zacząć od dzisiaj i dopisać nowe zakończenie”.

Warto abyśmy w komunikacji z dzieckiem zwrócili uwagę m.in na:

1.       słowa jakich używamy. "Nie myśl teraz o dużym różowym słoniu z kokardą na ogonie". Czy w waszym umyśle również zobaczyliście słonia?
Nasz umysł działa w ten sposób, że nie widzi słowa "nie". W momencie, gdy mówisz do dziecka "nie baw się jedzeniem", jego umysł słyszy "baw się jedzeniem". Gdy mówisz "nie uciekaj mi", jego umysł słyszy "uciekaj mi".
Tak więc zamiast zabraniać dziecku czegoś (i używaniu przy tym słowa nie), lepiej zachęcić je do zrobienia czegoś innego Np. chcesz, aby dziecko przestało bawić się jedzeniem, powiedz: spróbuj jaki pyszny kotlecik. Gdy chcesz, aby dziecko ci nie uciekało, powiedz: daj mi rączkę.
Najprościej mówiąc: zamień zakaz w nakaz. Mówienie  dziecku, czego mu nie wolno, może  wzbudzić w nim opór, chęć konfrontacji i sprawdzenia ewentualnych konsekwencji niewłaściwego zachowania. Mówiąc dziecku co ma zrobić, zachęcasz je do działania i wzmacniasz pozytywne zachowanie.

                Dr Marshall Rosenberg, twórca metody zwanej komunikacja bez przemocy zwraca uwagę, że                przywykliśmy mówić do siebie "językiem szakala", czyli językiem ocen i sądów. Język ten       wzbudza w rozmówcy strach i poczucie winy. Warto nauczyć się mówić "językiem żyrafy",     czyli w sposób pełen empatii i zrozumienia.
               
2.       postawa ciała - warto zejść do poziomu dziecka. Dużo łatwiej jest nawiązać wówczas kontakt wzrokowy i wygodniej się słucha. Ten sam poziom daje wrażenie, że obie strony są równorzędnymi partnerami w rozmowie.

3.       wyłączenie bodźców zewnętrznych - gdy rozmawiamy z naszym dzieckiem skupmy się na nim. Wyłączmy telewizję, radio, telefon. Bądźmy w pełni obecni tu i teraz. Dajmy dziecku możliwość wypowiedzenia się do końca i nie przerywajmy mu. Okażmy mu nasz szacunek. Nawet jeśli problem naszego dziecka jest dla nas śmieszny lub niezrozumiały, zaproponujmy mu jak powinno działać. Jeśli boi się smoków, które mieszkają pod jego łóżkiem, powiedzmy mu jak można zaprzyjaźnić się ze smokiem lub też opowiedzmy historię, jak my daliśmy sobie radę ze smokiem, gdy byliśmy mali. Dzieci uwielbiają takie historie.

Odpowiedzialność za to jakie będzie nasze dziecko, spoczywa na nas rodzicach. Dzieci uczą się tego, co słyszą w domu i jak gąbka chłoną nasze zachowania, nasz sposób mówienia i poruszania się. Jeśli chcesz, aby dzieci zwracały się do innych w odpowiedni sposób, bądź dla nich przykładem. Niech twoje słowa będą spójne z twoim zachowaniem.

Kolejny raz przypomina mi się ten krótki filmik znaleziony w Internecie,  który w tak doskonały sposób pokazuje jak ważne jest to w jaki sposób komunikujemy się z naszym dzieckiem, zarówno w sposób werbalny, jak i niewerbalny (http://www.youtube.com/watch?v=7d4gmdl3zNQ&feature=related) .

Pamiętajmy o słowach Doroty Zawadzkiej, znanej nam jako Super Niania, że "Dziecko jest jak walizka pakowana latami, nie ma w niej niczego, czego wcześniej nie włożyliśmy..."

                                                                                                                               




Autor: Iwona Nowaczyk - Krajewska
www.akademiamotywacji.wordpress.com
                                                                              


„Rodzicem być…”

Bycie rodzicem to największa odpowiedzialność, jaką może wziąć na siebie dorosły człowiekTo, co dziecko otrzyma w życiu od nas rodziców będzie owocowało na całe jego dorosłe życie, jak również na życie jego dzieci. Jest to bardzo duża odpowiedzialność z którą wiele osób sobie nie radzi. Nikt z  nas bowiem nie rodzi się z umiejętnością właściwego wychowywania dzieci. Wszyscy zaczynamy jako amatorzy. Wielokrotnie nie mamy wzorców z naszego życia i w konsekwencji popełniamy te same błędy, które nasi rodzice popełniali wobec nas.

Wszyscy wiemy, że najważniejszą rolą rodzica jest kochać swoje dziecko. Ale jak kochać mądrze? Nie wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, że dzieci nie są naszą własnością. Są darem niebios, a do tego darem tylko na pewien czas. Naszym zadaniem jest kochać je i opiekować się nimi, dopóki nie dorosną. Naszym zadaniem nie jest dopasowywanie dzieci do naszych oczekiwań, ale wspieranie ich w budowaniu ich własnej wyjątkowości i indywidualności.

Jeśli spojrzymy na dzieci jako na cenny dar, inaczej ujrzymy naszą rolę rodzica. Gdy będziemy doceniać i pielęgnować właściwie naturę naszego dziecka, będzie ono rozkwitać jak piękny kwiat na łące. Lecz jeśli zmusimy je do bycia kimś, kim nie jest, jego natura zwiędnie, a zdolność do odczuwania szczęścia i prawdziwej radości zmarnieje jak jesienny liść. Wielu z nas rodziców ma niestety tego rodzaju doświadczenia za sobą. Popełnione błędy naszych rodziców nie wynikały z ich złej woli, lecz z niewiedzy. Sami też byli w ten sposób wychowywani. Teraz żyjemy z zupełnie innych czasach i dzięki temu możemy uniknąć błędów naszych rodziców. Nie jest to łatwe. Wymaga dużej ilości pracy i zaangażowania.

Skoro wiemy, jak ważna jest bezwarunkowa miłość w naszym życiu, dlaczego często stosujemy wobec naszych dzieci miłość warunkową? Każdy z nas chce być kochanym za to jaki jest, a nie za to jaki powinien być. Dlaczego tak często okazujemy dzieciom miłość jedynie gdy spełniają nasze oczekiwania, gdy są grzeczne, siedzą cicho?
Głównym powodem tarć między rodzicami, a dziećmi jest wrażenie rodziców, że dzieci „nie stają na wysokości zadania”. Mają w stosunku do nich jedynie wysokie oczekiwania, lecz sami nie dają im właściwego przykładu.  Mówią dziecku, że  nie wolno kłamać, a za chwilę jak zadzwoni telefon proszą dziecko, aby powiedziało wujkowi lub cioci, że mamusi/tatusia nie ma w domu. W tym wszystkim rodzice zapominają, że dzieci uczą się przez naśladowanie. Dzieci są takie jak rodzice i powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni sprawdza się doskonale.

Gdy mamy problem z naszym dzieckiem najpierw powinniśmy spojrzeć na siebie i zadać sobie pytanie: co we mnie mogło spowodować taką sytuację?. Warto też postawić siebie w pozycji dziecka i zastanowić się samemu, jakbym się czuł/czuła gdybym był moim własnym dzieckiem. Warto ocenić siebie i swoje zachowanie z pozycji dziecka. Świat widziany oczami dziecka jest zupełnie innym światem niż nasz świat dorosłych. Warto pójść do dziecka i zapytać je, czy jest coś, co mógłbym/mogła zrobić lepiej, aby być lepszym rodzicem. Warto zapytać dziecko, co mu się podoba, a co nie. Ważne jest jednak, aby uważnie słuchać tego co mówi nasze dziecko, nie przerywać mu, nie wyjaśniać i nie bronić się. Ważne jest umieć słuchać, a nie jedynie słyszeć.

Tego rodzaju rozmowa może na początku nie być łatwa. Sami często nie potrafimy się otworzyć, wyartykułować naszych potrzeb lub oczekiwań. Jako dzieciom nie pozwalano nam mówić tego co naprawdę myślimy, być sobą, przyzwyczailiśmy się do spełniania oczekiwań innych, zapominając o swoich oczekiwaniach. Wychowując własne dzieci warto również wychowywać siebie.  Warto być szczerym wobec siebie i tę umiejętność pokazać dzieciom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz